sobota, 8 lutego 2014

WERONIKA – ŻŁOBKOWA MATKA (część 1 )




Jedno z opowiadań, które można znależć w mojej ksiażce "Karmiczny zegar". Pomysł narodził się podczas wizyty u znajomej w małej wiosce Galata, na przeciwko wysepki Poros. Do opowiadania dołączam zrobione tam fotki.


        
    Piękna mała wysepka blisko Aten. Teresa wybrała się tam na dwa dni, aby odpocząć od zgiełku miasta. Lato dopiero się zaczyna, więc i tutaj nie ma jeszcze tłoku. Po spotkaniu ze znajomymi, siada nad brzegiem morza i wpatruje się w odpływający statek. Nagle czuje obok siebie czyjąś obecność. Patrzy w bok i widzi małą roześmianą twarzyczkę.
- Szukam matki, najlepszej na świecie, chcę jej podarować moją miłość, na zawsze – Wybierz Weronikę – myśli natychmiast Teresa.  Duszyczka uśmiecha się radośnie i znika.
Dalszych kilkanaście minut zabrało jej przypominanie sobie wszystkiego, co związane jest z Weroniką. Dobrze pamięta ich pierwsze spotkanie, kiedy to z trudnością powstrzymywała łzy słuchając opowiadania młodej kobiety, która tak bardzo pragnęła mieć rodzinę, ale jej nadzieje raz za razem niweczyły poronienia. Ich spotkanie poprzedziła rozmowa z duszyczką małej dziewczynki. Cofa się myślami raz jeszcze i przywołuje obraz towarzyszący temu spotkaniu.
Czyste spokojne morze, fale leniwie obijają się o brzeg. Tu i ówdzie widać baraszkujące ryby. Na brzegach zaczynają rozkładać się wędkarze. Słońce powoli odkrywa całą twarz, uśmiechając się do budzących się ludzi. Na falach, blisko brzegu pojawia się zupełnie nieoczekiwanie mała wysepka. Na niej, niczym obraz na wywoływanej właśnie kliszy, pojawia się postać małej dziewczynki w różowej sukieneczce, z małym srebrnym motylkiem z przodu. Dziewczynka ma śliczne blond loczki, które okalają jej buzie dookoła niczym wianek. Loki sprawiają wrażenie ciężkich od wody, tak samo i sukienka. Całość sprawia ponure wrażenie, pomimo iż dziewczynka ma śliczną buzie i duże brązowe oczy. Oczy te patrzą z niesamowitym smutkiem, szukając pomocy. Rączki ujmują z wielkim trudem ciężką sukienkę, która oblepia mocno ciałko dziewczynki.
- To nie woda, to łzy. One są bardzo ciężkie. Pomóż mi proszę – wyraźnie słychać szept małej, chociaż nie porusza ustami – dziecko jeszcze przez chwilę stoi na wysepce, a potem powoli rozpływa się, wtapia w tło. Przez małą chwilę widać jeszcze jej smutne oczy.


Teresa budzi się z obrazem tych smutnych oczu, z obrazem buzi, która mogłaby być radosna, ale nie jest. Zastanawia się, co chciał jej przekazać sen. Pijąc poranną kawę kontynuuje medytację.Jest pewna, iż to jedna z duszyczek prosiła ją dzisiaj o pomoc, ale zupełnie nie wie z kim ma ona związek. Na pewno z żadną z jej dotychczasowych klientek. Wie, że skoro mała prosiła ją o pomoc, to na pewno wkrótce nadarzy się okazja, aby jej pomóc. Uspokojona tą myślą zabiera się za zaplanowane na dzisiaj zajęcia. Dwa dni upłynęły bardzo szybko i znów jest w Atenach.
Od dwóch dni znajoma bardzo ją prosi o odebranie wyników i recepty od jej ginekologa. Sama jest daleko, a potem z kolei on wyjeżdża. Wie, że mógłby to zrobić ktoś inny, z łatwością mogłaby posłać którąś ze znajomych, ale czuje, że powinna iść sama. Wyraźnie czuje, iż ktoś tam na nią czeka, chociaż nie ma pojęcia kto to może być.
W poczekalni spotyka młodą kobietę. Ich oczy spotykają się i Teresa staje jak wryta. Te oczy już gdzieś widziała, ale gdzie. Kobieta natychmiast podchodzi i wita się z nią, mówiąc
- Nie znasz mnie, ale ja Ciebie tak. Przychodzisz do mojego snu, chcesz mi coś powiedzieć, ale ja nigdy Ci nie pozwalam, zawsze budzę się z lękiem.
- Nie pozwalasz mi mówić, bo nie jesteś gotowa pożegnać kogoś, komu powinnaś pozwolić odejść już dawno temu – zaczyna powoli i spokojnie Teresa.


Obok Ciebie widzę buzię małej dziewczynki, dziecka, na które czekałaś bardzo długo. W twoim sercu widzę lęk, który towarzyszył ci prawie od dziecka. Lęk, że nie zdążysz być matką. Jesteś bardzo młoda, ale masz już za sobą kilkanaście prób zajścia w ciążę. Medycyna poszła do przodu i zajście w ciążę jest o wiele łatwiejsze, ale niektórych rzeczy naprawdę nie można przyśpieszyć. Nie możesz być matką, dopóki żadna duszyczka sobie ciebie na matkę nie wybierze. Widzę przy tobie cały czas buzię twej córeczki, która odeszła zanim jeszcze się urodziła. Widzę jej ciałko oblepione mokrą ciężką sukienką. Inne dzieciaki bawią się radośnie i baraszkują, zanim przyjdzie ich czas powrotu na ziemie, a twoja Olimpia nie może. Jej ciężka od Twoich łez sukienka hamuje każdy jej ruch. Proszę pożegnaj się z nią. Pozwól jej odejść tam, gdzie jest jej miejsce, pozwól jej być szczęśliwą – Teresa przerywa na chwilę dając czas kobiecie na odpowiedź.
- Ja nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, och, jaka ja byłam egoistyczna – szlocha.
- Weź tę różową sukienkę, ze srebrnym motylkiem, którą dla niej kupiłaś i rzuć ją na fale posyłając jej swój uśmiech i swoje błogosławieństwo. Podziękuj, że była z Tobą, chociaż tak krótko. Ciesz się jej radością.
- Zrobię tak, na pewno tak zrobię, ale powiedz mi proszę, dlaczego nie mogłam jej zatrzymać.
- Ona nie była gotowa do zejścia na ziemię, ale ponieważ Ty bardzo pragnęłaś dziecka, chciała dać Ci, chociaż troszkę radości, nadziei, że skoro udało się raz donosić ciążę to uda się i następny. Dla ciebie zdecydowała się odbyć tę wędrówkę i tym samym opóźnić swoje planowane zejście. Nie wiń jej, więc za to.
- Czy ja będę miała dziecko, powiedz, wiem, że Oliwia ci to powiedziała. Wiem, ze ona tam wysoko to wie i wiem, że Ty wiesz skoro wiesz o różowej sukience z motylkiem i wiesz o jej imieniu. Imię Oliwia ja wybrałam jak tylko poczułam jej serduszko pod swoim. Ale mąż upierał się przy imieniu swojej babci – mówi kobieta prawie jednym tchem, sama się dziwiąc, iż rozmowa na te tematy przychodzi jej tak łatwo.
Teresa nie odpowiada, gdyż nie zna odpowiedzi. Kobieta zdaje się to rozumieć, ze smutkiem spuszcza oczy, ale natychmiast się ożywia.
- Trudno – mówi, skoro los tak chce – chyba zdecyduję się na adopcję, tyle jest niechcianych dzieci.
Twarz kobiety teraz już rozjaśnia szeroki uśmiech, bierze szybko torebkę z kanapy i kieruje się w stronę wyjścia. Wpada jak wicher do domu i pędzi do pokoju Oliwii, po jej sukienkę. Następnie nic nikomu nie mówiąc jedzie nad morze. Przy ostatnich promieniach zachodzącego słońca, żegna się z małą. Żegna się, aby nie stracić okazji powitania jej po raz drugi. Po raz drugi, kiedyś.
Teresa umęczona bardzo pracowitym dniem kładzie się wcześniej. Już na wstępie wita ją twarz uśmiechniętej małej blondyneczki, która radośnie bawi się z innymi dzieciakami.
Po kilku dniach młoda kobieta skontaktowała się prosząc o rozmowę. Czuła potrzebę porozmawiania z nią raz jeszcze o swoich nadziejach i związanych z tym problemach zdawałoby się nie do pokonania.

-Wiesz, jest coś bardzo dziwnego w tym wszystkim – powiedziała jej wtedy. Byłoby dobrze gdybyś zdecydowała się na seans hipnozy. Tylko on potrafi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. A kiedy zrozumiesz powód, łatwiej Ci będzie stawić mu czoła.
- Uważasz, że jest to kara, jaką sobie samej wyznaczyłam? – pyta spokojnie, widać, iż też już o tym myślała.
- Tak, z pewnością jest to sprawa związana z twoim poprzednim wcieleniem, może nawet nie tylko jednym. Widać wyraźnie, że wyznaczyłaś sobie twardą karę, co z pewnością pomoże ci oczyścić się szybciej, ale do tego, aby tak się stało potrzebne Ci są dokładniejsze wiadomości – mówi z przekonaniem.
Weronika wyjeżdża w sprawach służbowych do Polski i tam udaje się na zaplanowany seans. To, czego się dowiaduje, przerasta ją. Potrzebuje na gwałt pomocy psychologa. Ale i to nie wystarcza. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie dzięki życzliwej opiece, ale i pomocy lekarstw powoli wychodzi z silnej depresji. Kiedy tylko czuje się wystarczająco silna, aby udać się w podróż, natychmiast wraca do Aten i umawia się na spotkanie, chcąc uzyskać odpowiedź na pytanie, jak ma dalej żyć.
- Widziałam dokładnie całe swoje lekkomyślne życie – zaczyna już na wstępie. Widziałam jak w pogoni za miłością oddawałam się, komu popadło, mając nadzieję, że w ten sposób zatrzymam przy sobie faceta. Ale nikt nie chciał ze mną zostać na dłużej. Za to wielu z nich zostawiało mi żywy prezent – mówi z goryczą.
- A ja te maleńkie ciałka po prostu wyrzucałam z siebie. Jedno po drugim – wyrzuca z siebie słowa z niesamowitą szybkością, chcąc jak najszybciej już mieć tę część wspomnień za sobą.
- Szukałam i szukałam partnera na oślep nie licząc się z konsekwencjami, ale w rezultacie i tak przeżyłam życie całkowicie sama – mówi ze smutkiem.
- Ale, wiesz co jest w tym najgorsze? – Patrzy na milczącą Teresę oczami pełnymi łez, – że ja ani razu nie zastanowiłam się nad tym serduszkiem, które biło w rytm mojego, które pragnęło mojej miłości tak jak ja pragnęłam miłości od mężczyzn.
Teresa milczy gładząc kobietę ze smutkiem po plecach. Cokolwiek by nie powiedziała w związku z tamtym życiem, przyniesie jej ból. Nie było żadnego usprawiedliwienia na to, co wtedy robiła, jak żyła.
- Weroniko, to już przeszłość. Teraz jesteś tutaj, bo jesteś już gotowa podjąć walkę o jak najlepsze wypełnienie tej trudnej karmy – mówi, a kobieta potakuje milcząco głową.
- Tak, masz rację. Cieszę się, że się zdecydowałam na to odkopywanie przeszłości, pomimo iż dużo mnie to kosztowało. To, czego się dowiedziałam, nie zmieni faktów, nie wróci mi radości, nie da dziecka w ramiona, ale pozwoli mi na zrozumienie – mówi kołysząc się lekko w fotelu.
- Teraz wiem, że jako dusza postanowiłam odpokutować to jak najszybciej, więc wybrałam wcielenie matki, która bardzo pragnie mieć gromadkę dzieci, ale nie może donosić żadnej ciąży – mówi z bólem, ale w sposób, który podkreśla zrozumie całej sytuacji.
            - Czy możemy sprawdzić, co mogę zrobić teraz, jak powinnam żyć, aby zdać ten egzamin jak najlepiej? – Pyta kierując swój wzrok na talię Tarota leżącą obok.
- Jak ży, aby zmazać to całe zło z poprzedniego życia. Rozumiem, że dla mnie szans na bycie matką w tym życiu już nie ma, ale chcę zrobić wszystko, aby mieć je w następnym – Teresa słucha jej z podziwem, wiedząc, że nie jest łatwo pogodzić się z takim wyrokiem.
Podczas sesji z Tarotem wspólnie dochodzą do wniosku, że najlepiej byłoby gdyby podjęła pracę w domu dziecka. Tak też robi i oddaje się tej pracy całym sercem, wpierw prosząc męża o rozwód. Ten jednak postanawia pozostać przy niej, mówiąc
 – Możemy przecież zaadoptować dziecko, a nawet, jeżeli tego nie chcesz, to możemy żyć bez dzieci, trudno. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić. Zostaję z Tobą – To dodało jej sił.
Po powrocie do Aten kontaktuje się z Weroniką, zaprasza na kawę. Nie widziała jej dość długo, a teraz chce być blisko niej, bo wi, że tamta będzie jej pomocy bardzo potrzebować. Kiedy na jednym ze spotkań Weronikę łapią torsje, patrzy na nią uśmiechając się radośnie i znacząco.
- O nie, nie chcę już następnej nadziei – mówi kobieta
- Nie możesz odmówić nowej duszyczce próby. Tak jak Ty masz swoją karmę do odpracowania, tak samo mają i inne duszyczki. Pozwól jej rozwijać się pod sercem, nie bój się pokochać jej.
- Ale to boli, boli fakt iż znowu ją stracę – szlocha już na cały głos.
-Wiesz, matka musi nauczyć się kochać rozumnie. Każde dziecko dorasta i odchodzi na własne podwórko, wiele dzieci wyjeżdża daleko. Ty jesteś matką, którą nazwałabym żłobkową, twoje dzieci na swój sposób szybko dorastają i odchodzą. Pamiętaj jednak, że jesteś dla nich bardzo, bardzo ważna, pomagasz im w sposób, który tylko niektóre matki potrafią pomóc – tłumaczy cierpliwie.
Weronika potrzebuje czasu, aby to przemyśleć, ale i przygotować się do roli, o której już zupełnie nie myślała, którą już wyrzuciła ze swego serca. Oboje z mężem bardzo uważali, aby nie zaszła w ciążę. Nie mogła zupełnie zrozumieć jak to się mogło stać.
-  Dziwne, bardzo dziwne – myśli każde z nich osobno.

Po kilku medytacjach psychika Weroniki jest już gotowa na przyjęcie tej duszyczki. Z radością głaszcze swój brzuch i szepcze do niej 

Ciąg dalszy jutro  :) Zapraszam 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz