Część trzecia
- Moja szefowa zachowywała się tak jakby nic się nie stało, za co byłam jej
bardzo wdzięczna. Minęło kilka tygodni od momentu, gdy powiedziała mi o jego
żonie, a sytuacja w niczym się nie zmieniła. W piątkowe popołudnie odebrała
telefon jednocześnie patrząc na mnie. Coś mnie w tym spojrzeniu zaskoczyło.
Odpowiadała troszkę jakby automatycznie umawiając się z klientką. Akurat w
gabinecie nie było zupełnie nikogo, ale mimo to, powiedziała do słuchawki, że
będzie wolna za pół godziny. Odkładając telefon zwróciła się do mnie
- Skończ to, co już zaczęłaś, a resztę zostaw na inny dzień. Masz dzisiaj
wolne – mówiąc to spojrzała jakoś w bok, a mnie ciarki przeszły po plecach.
Zrozumiałam, że tą klientką jest jego żona. Nie odpowiedziałam ani słowa,
odwracając się szybko w stronę szafki, którą właśnie sprzątałam, ale jestem
pewna, że zdążyła zobaczyć moje oczy, do których już napływały łzy. Było mi
potwornie wstyd, przede wszystkim wobec niej. Szybko dokończyłam pracę, i
wzięłam w rękę torebkę, bąkając cichutko
- Do zobaczenia jutro – i już przy drzwiach dodałam – dziękuję – wyszłam na
ulicę i przez chwilę nie wiedziałam, co mam z sobą zrobić. Kobieca ciekawość zwyciężyła.
Chciałam zobaczyć jak ona wygląda. Stanęłam tuż obok drzwi, za dużym drzewem
wiedząc, że zewnątrz jestem niewidoczna. Wyjęłam z torebki, lusterko i skierowałam
tak, aby widzieć chodnik prowadzący do bloku. Nie musiałam długo czekać, już po
kilku minutach ujrzałam młodą kobietę. To nie mogła być ona, za młoda była. Ale
patrzyłam na jej zgrabną sylwetkę, elegancką fryzurę. Patrząc, iż podchodzi do
klatki i naciska dzwonek na samej górze, o mało nie upadłam. To musiała być
jednak ona. Dla pewności czekałam jeszcze pół godziny ukryta za drzewem, z każdą
minutą czując coraz większy smutek. Jego żona była śliczną, zgrabną kobietą, a
jej wiek … Może i była dużo starsza, ale wcale tego widać nie było. Wracałam
człapiąc powoli, i raz po raz wycierając łzy. Chciałam porozmawiać z nim, ale
jego telefon był ciągle zajęty. W końcu oddzwonił do mnie, przepraszając, bo miał
dużo pracy. Chciałam się z nim zobaczyć, ale nie bardzo miał czas. Nawet nie
zwrócił uwagi, że ja o tej porze powinnam być jeszcze w pracy. Wyjęłam wino z
lodówki i łyk po łyku, wypiłam prawie całą butelkę. Gdy w głowie dobrze już
szumiało położyłam się spać. Następnego dnia zjawił się bardzo wcześnie,
właściwie tak wcześnie jak nigdy dotąd
- O której wczoraj wyszłaś z pracy? – Zapytał już w drzwiach, widocznie podenerwowany.
- Wyszłam na tyle wcześnie, aby nie spotkać jej w gabinecie. I na tyle wcześnie,
aby móc ją zobaczyć na zewnątrz. Twoja żona wygląda jak laleczka – powiedziałam
oskarżycielskim tonem, patrząc na niego.
- No właśnie, dlatego też, rozumiesz, nie jest łatwo jej powiedzieć o nas.
Nie zrozumie – mówił z widoczną ulgą.
- Nie, nie rozumiem. Nie rozumiem dwóch rzeczy. Dlaczego ją zdradzasz, skoro
tak ci się podoba, i dlaczego z powodu jej urody jest trudniej powiedzieć jej
prawdę. To się kupy nie trzyma.
- Oj znowu zaczynasz, ta twoja zazdrość się nigdy nie skończy? – Mówi podniesionym głosem, biorąc w rękę
saszetkę z dokumentami i zabierając się do wyjścia.
- Moja zazdrość? To, ona jest według ciebie problemem? Moja zazdrość, a nie
fakt, że ukryłeś przede mną, iż jesteś żonaty? No nie, twoja bezczelność przechodzi
wszelkie granice – mówię ze złością otwierając mu drzwi
- Wynocha. Dość tej zabawy – teraz już prawie krzyczę, a moje ciało przeszywa
dreszcz. Jedyne, czego chcę w tej chwili, to, aby sobie poszedł, poszedł i już nigdy
nie wrócił.
- to ty chciałaś zabawy, nigdy nawet nie zapytałaś czy jestem wolny. Nie
oskarżaj teraz o wszystko mnie, bo wina jest tak samo twoja jak i moja – mówi dość
ostro zdenerwowany moich zachowaniem
- Poważnie?? – Teraz nawet gdybym chciała nie jestem w stanie już zatrzymać
potoku słów. Ja chciałam zabawy? Ty idioto! Nie pytałam, bo nie przyszło mi do
głowy, że ktoś może być bezczelny i najpierw klei się do wolnej dziewczyny, przychodzi
do niej do domu, tworzy związek widoczny wobec wszystkich jej znajomych, robi
plany na przyszłość, zapominając zupełnie o tym, że jest żonaty – wyrzucam jednym
tchem, podczas gdy on cały czas stoi w drzwiach, jakby bojąc się odejść.
Podnosi rękę, jakby chcąc przytrzymać się futryny i wtedy przypominam sobie
coś. A to coś, ten obraz, te słowa, spada na mnie jak przysłowiowy grom z
jasnego nieba.
- Pamiętasz jak pytałam o ślad, na twoim palcu? Pamiętasz? Pamiętasz, co mi
wtedy odpowiedziałeś?? – Mówię szyderczo, ale już ostatkiem sił. Dobrze wtedy
zauważyłam, że jest to ślad po obrączce, ale ty zaprzeczyłeś. I co?? Dalej
śmiesz twierdzić, ze to ja jestem winna, bo nie zapytałam? – Łapię go za rękaw,
a potem za dłoń, chociaż próbuje mi ją wyrwać i przed oczami widzę już tylko
czarną otchłań, w której błyszczy złota cienka obrączka. Jak przez mgłę słyszę
jeszcze słowa – no skoro i tak wiesz, to nie ma sensu jej ściągać i zakładać.
Ostatkiem sił zatrzaskuję drzwi i wchodzę do łazienki. Mocne torsje pomagają mi
uwolnić się od tego obrzydzenia, które ogarnęło mnie całą. Nie mam nawet siły
płakać. Jest mi wszystko jedno. Czuję tylko wielki smutek. Zasypiam tego dnia
prawie natychmiast. Ale tylko tego dnia, bo już każdy następny jest straszny. On
milczy, a ja nie mogę uwierzyć, że mógł o mnie zapomnieć. Błagam go w myślach,
aby się odezwał, zadzwonił, porozmawiał, ze mną. Czekam i czekam licząc kolejne
mijające dni. I wtedy zostaję uderzona po raz kolejny. Spotykam ich razem jak
wychodzą ze sklepu w centrum. Przez chwilę stoję jak skamieniała, nie mogąc
zrobić kroku. Nie zauważył mnie jeszcze, ale ja widzę aż za dobrze jak się
uśmiecha rozmawiając z nią, jak trzyma ją za rękę. Błyskawicznie podejmuję
decyzję i staję im na drodze
- Dobry wieczór – mówię patrząc wymownie na niego
- Dobry wieczór – odpowiada machinalnie, próbując mnie wyminąć. Ale tomu
się Ne udaje.
- Co u ciebie? Nie odzywasz się już od kilkunastu dni – mówię, nie mając
najmniejszego zamiaru się już wycofać.
- Kim jest ta dziewczyna, pyta ona kierując na niego zaniepokojony wzrok
- Jestem jego kochanką, a właściwie to już byłą kochanką – odpowiadam natychmiast
- Przykro mi, że musze ci to powiedzieć, ale to nie ja ukrywałam obrączkę
na palcu, tylko twój mąż, więc wina leży całkowicie po jego stronie – teraz mówię
już patrząc tylko na nią i oczekując jakiejś wielkiej awantury. I tu się
myliłam i to bardzo. Kładzie rękę na moich plecach, lekko popycha przed siebie,
mówiąc
- Nie będziemy tak stać na chodniku i blokować przejście. Tu obok jest spokojna
kawiarenka, wejdźmy i porozmawiajmy. Mówi to tylko do mnie, nie zwracając
zupełnie uwagi na niego. Wchodzimy do kawiarni i siadamy przy najbardziej
oddalonym stoliku, a on przychodzi i siada obok nas.
- To jest dla mnie bardzo przykre, ale skoro już się wydarzyło, to musimy o
tym porozmawiać – przytakuję kiwając głową, ale coraz bardziej tracę grunt pod
nogami. Teraz dopiero pomyślałam o mojej pracodawczyni. Przecież ona tam z pewnością
mnie kiedyś musiała widzieć.
- Nie wiedziałaś zaczynając z nim, a teraz, kiedy już wiesz, co zamierzasz
z tym zrobić? – Pada pytanie, na które wbrew logice, zupełnie nie jestem
przygotowana i zupełnie nie wiem, co odpowiedzieć.
- Tak czy siak, nic tu już ode mnie nie zależy, rozstaliśmy się – mówię,
przypominając sobie fakty. Czekam podświadomie na jej radość, ale nie widzę
tego.
- Zbyt wiele takich przypadków widziałam, aby cieszyć się z tego i aby
wierzyć, że to już się zakończyło – odpowiada wpatrując się bacznie we mnie.
- Widzisz, nawet nie potrafisz odpowiedzieć, na moje pytanie, pomimo iż
jest bardzo proste – kontynuuje lekko szyderczym tonem.
- Jesteś w nim zakochana i dlatego nie jesteś gotowa zostawić tego teraz, ot
tak sobie – a ja zdaję sobie sprawę, że tak właśnie jest, że to właśnie chęć
walki o niego skłoniła mnie do ujawnienia się.
Ciąg dalszy wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz