Było lato, a ona miała zaledwie 17 lat. Radosna i żywiołowa. Brała życie pełnymi garściami, jakby bojąc się, że nie zdąży wszystkiego skosztować. I nie zdążyła.
Odeszła nagle, po raz pierwszy w niedzielną noc i po raz drugi i ostateczny w piątek. Byłam świeżo po operacji i nie mogłam udac się w tak daleką drogę. Pozegnałam ją dopiero po tygodniu. Długo, bardzo długo nie chiałam mysleć o niej jako zmarłej.
Wolałam stworzyć w mojej głowie, coś na wzór bajki o tym, że wyjechała w daleką podróż. Moja siostra, a jej matka przeżywała katusze, a ja nawet nie bardzo umiałam jej pomóc. O wiele łatwiej pomaga się obcym ludziom. O wiele łatwiej.
Nie byłam w stanie nosić za nią żałoby, ani tak naprawdę smucić się. Ona dla mnie żyła. Nie spoglądałam na jej zdjęcia, nie chciałam rozmów o niej w czasie przeszłym. W głebi wiedziałam, że jako dusza już wędruje daleko, do swego nowego świata. Nie zatrzymywałam jej, ale też udawałam, ze nie ma tematu. Tak było łatwiej. Mineło 5 lat. Dzisiaj jestem już w stanie w pełni zaakceptować jej odejście. Rozumiem, tym bardziej że "zaświaty" to cześć mojej pracy. Ale sa chwile, że tak po prostu, zwyczajnie, po ludzku, brakuje mi jej.
Jestem za daleko, aby isc na cmentarz. Do miejsca, gdzie spoczęło jej ciało. Ale nie zapomniałam.
Pamiętam. Cieszę się, ze dane mi było goscić ją u mnie, ze mogła popływac w morzu, w którym i ja się chlapię.
Spoglądam na wrzucane na fc rozesmiane dynie, poprzebieranych ludzi i odwracam wzrok. I zastanawiam się kto tak naprawde jest w stanie świetować Dzien Zmarłych w ten sposób. Myślę, że tylko ci, którzy nikogo naprawdę bliskiego nie pochowali. Ci, którym nie jest brak bliskiej osoby.
Nie piszcie mi prosze, że dusza jest szczęśliwa, że się rozwija itp. Ja to wszystko znam, ja to wszystko wiem. Ale oprócz tych wszystkich prawd, w które głeboko wierzę, pozostało wspomnienie ślicznej młodej dziewczyny. Tej duszy, która odeszła, w tym ciele, które zapamiętałam. Rozumiem temat związany z lekcją karmiczną, z postanowieniem duszy, z jej decyzją. Ale to nie niweluje faktu, ze myslę o niej i jest mi smutno.
I ten dzień przeznaczony dla dusz, które odeszły chcę spędzić w ciszy i skupieniu. W sposób własnie staroświecki. i nie dlatego, ze kosciół tak nakazuje, bo księży nie szanuję aboslutnie ( zasłużyli sobie na to przez lata), ale dlatego, że taki sposób pomaga mi się do niej zbliżyć. A ten cały halloween postrzegam jak jakies kpiny. Oczywiście wiem, że maski i inne cuda maja odpędzić złe duchy, wiem. Ale pasuje mi to tak do tego dnia, jak czarne stroje i zbieranie sie płaczek podczas wesela.
Każdy ma prawo świętowac ten dzień w taki sposób w jaki go czuje. Szanuje to. Ale ja nie potrafię i nie chcę zmienic 1 listopada w Halloween.Niedawno odzszedł młody chłopak, znany wszystkim z ogromnej siły woli. Bez rąk, bez nóg, ale dzielnie piął się do przodu, miał cel. Odszedł nagle w momencie, gdy czuł się szczęśliwy. Dobrze, że ta duszyczka mogła już opuścić ciało i udac się w dalszą wędrówke. Z takich odejśc naprawdę się cieszę, ale tylko z takich. Kazde odejście człowieka młodego i zdrowego, dzieci, czy młodego rodzica, jest dla mnie trudne. Nawet jak ich nie znam. I nie ważne ile wiedzy mam na temat takich odejść.
Bo nie jestem tylko duszą. Jestem człowiekiem, który czuje. Tu i teraz.
Spokojnej wędrówki dla wszystkich dusz. Tych co odeszły ostatnio i tych z dawna. Miłego pobytu, gdziekolwiek się teraz znajdujecie.
Sylwiu zatrzymam cię w pamięci taką, jaką byłaś <3 font="">3>
https://www.youtube.com/watch?v=I3zJ9ZnJh3s
Świetnie Cię rozumiem. Ja w tym roku pochowałam moejgp kochanego brata i mimo, ze wiem, że po Tamtej Stronie już nie cierpi, to jednak brak mi jego obecności.
OdpowiedzUsuń<3 <3
Usuń