Jedno z opowiadań, które można znależć w mojej ksiażce "Karmiczny zegar". Pomysł narodził się podczas wizyty u znajomej w małej wiosce Galata, na przeciwko wysepki Poros. Do opowiadania dołączam zrobione tam fotki.
Piękna mała wysepka
blisko Aten. Teresa wybrała się tam na dwa dni, aby odpocząć od zgiełku miasta.
Lato dopiero się zaczyna, więc i tutaj nie ma jeszcze tłoku. Po spotkaniu ze
znajomymi, siada nad brzegiem morza i wpatruje się w odpływający statek. Nagle czuje
obok siebie czyjąś obecność. Patrzy w bok i widzi małą roześmianą twarzyczkę.
- Szukam matki, najlepszej na świecie, chcę jej
podarować moją miłość, na zawsze – Wybierz Weronikę – myśli natychmiast
Teresa. Duszyczka uśmiecha się radośnie
i znika.
Dalszych kilkanaście minut zabrało jej przypominanie
sobie wszystkiego, co związane jest z Weroniką. Dobrze pamięta ich pierwsze
spotkanie, kiedy to z trudnością powstrzymywała łzy słuchając opowiadania
młodej kobiety, która tak bardzo pragnęła mieć rodzinę, ale jej nadzieje raz za
razem niweczyły poronienia. Ich spotkanie poprzedziła rozmowa z duszyczką małej
dziewczynki. Cofa się myślami raz jeszcze i przywołuje obraz towarzyszący temu
spotkaniu.
Czyste spokojne morze, fale leniwie obijają się o
brzeg. Tu i ówdzie widać baraszkujące ryby. Na brzegach zaczynają rozkładać się
wędkarze. Słońce powoli odkrywa całą twarz, uśmiechając się do budzących się
ludzi. Na falach, blisko brzegu pojawia się zupełnie nieoczekiwanie mała
wysepka. Na niej, niczym obraz na wywoływanej właśnie kliszy, pojawia się
postać małej dziewczynki w różowej sukieneczce, z małym srebrnym motylkiem z
przodu. Dziewczynka ma śliczne blond loczki, które okalają jej buzie dookoła
niczym wianek. Loki sprawiają wrażenie ciężkich od wody, tak samo i sukienka.
Całość sprawia ponure wrażenie, pomimo iż dziewczynka ma śliczną buzie i duże
brązowe oczy. Oczy te patrzą z niesamowitym smutkiem, szukając pomocy. Rączki
ujmują z wielkim trudem ciężką sukienkę, która oblepia mocno ciałko
dziewczynki.
- To nie woda, to łzy. One są bardzo ciężkie. Pomóż
mi proszę – wyraźnie słychać szept małej, chociaż nie porusza ustami – dziecko
jeszcze przez chwilę stoi na wysepce, a potem powoli rozpływa się, wtapia w
tło. Przez małą chwilę widać jeszcze jej smutne oczy.
Teresa budzi się z obrazem tych smutnych oczu, z
obrazem buzi, która mogłaby być radosna, ale nie jest. Zastanawia się, co
chciał jej przekazać sen. Pijąc poranną kawę kontynuuje medytację.Jest pewna,
iż to jedna z duszyczek prosiła ją dzisiaj o pomoc, ale zupełnie nie wie z kim
ma ona związek. Na pewno z żadną z jej dotychczasowych klientek. Wie, że skoro
mała prosiła ją o pomoc, to na pewno wkrótce nadarzy się okazja, aby jej pomóc.
Uspokojona tą myślą zabiera się za zaplanowane na dzisiaj zajęcia. Dwa dni upłynęły
bardzo szybko i znów jest w Atenach.
Od dwóch dni znajoma bardzo ją prosi o odebranie
wyników i recepty od jej ginekologa. Sama jest daleko, a potem z kolei on
wyjeżdża. Wie, że mógłby to zrobić ktoś inny, z łatwością mogłaby posłać którąś
ze znajomych, ale czuje, że powinna iść sama. Wyraźnie czuje, iż ktoś tam na
nią czeka, chociaż nie ma pojęcia kto to może być.
W
poczekalni spotyka młodą kobietę. Ich oczy spotykają się i Teresa staje jak
wryta. Te oczy już gdzieś widziała, ale gdzie. Kobieta natychmiast podchodzi i
wita się z nią, mówiąc
- Nie znasz mnie, ale ja Ciebie tak. Przychodzisz do
mojego snu, chcesz mi coś powiedzieć, ale ja nigdy Ci nie pozwalam, zawsze
budzę się z lękiem.
- Nie pozwalasz mi mówić, bo nie jesteś gotowa
pożegnać kogoś, komu powinnaś pozwolić odejść już dawno temu – zaczyna powoli i
spokojnie Teresa.