Strony

poniedziałek, 31 marca 2014

"ONE DWIE" - 3-cia część

Część trzecia

- Moja szefowa zachowywała się tak jakby nic się nie stało, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Minęło kilka tygodni od momentu, gdy powiedziała mi o jego żonie, a sytuacja w niczym się nie zmieniła. W piątkowe popołudnie odebrała telefon jednocześnie patrząc na mnie. Coś mnie w tym spojrzeniu zaskoczyło. Odpowiadała troszkę jakby automatycznie umawiając się z klientką. Akurat w gabinecie nie było zupełnie nikogo, ale mimo to, powiedziała do słuchawki, że będzie wolna za pół godziny. Odkładając telefon zwróciła się do mnie
- Skończ to, co już zaczęłaś, a resztę zostaw na inny dzień. Masz dzisiaj wolne – mówiąc to spojrzała jakoś w bok, a mnie ciarki przeszły po plecach. Zrozumiałam, że tą klientką jest jego żona. Nie odpowiedziałam ani słowa, odwracając się szybko w stronę szafki, którą właśnie sprzątałam, ale jestem pewna, że zdążyła zobaczyć moje oczy, do których już napływały łzy. Było mi potwornie wstyd, przede wszystkim wobec niej. Szybko dokończyłam pracę, i wzięłam w rękę torebkę, bąkając cichutko




- Do zobaczenia jutro – i już przy drzwiach dodałam – dziękuję – wyszłam na ulicę i przez chwilę nie wiedziałam, co mam z sobą zrobić. Kobieca ciekawość zwyciężyła. Chciałam zobaczyć jak ona wygląda. Stanęłam tuż obok drzwi, za dużym drzewem wiedząc, że zewnątrz jestem niewidoczna. Wyjęłam z torebki, lusterko i skierowałam tak, aby widzieć chodnik prowadzący do bloku. Nie musiałam długo czekać, już po kilku minutach ujrzałam młodą kobietę. To nie mogła być ona, za młoda była. Ale patrzyłam na jej zgrabną sylwetkę, elegancką fryzurę. Patrząc, iż podchodzi do klatki i naciska dzwonek na samej górze, o mało nie upadłam. To musiała być jednak ona. Dla pewności czekałam jeszcze pół godziny ukryta za drzewem, z każdą minutą czując coraz większy smutek. Jego żona była śliczną, zgrabną kobietą, a jej wiek … Może i była dużo starsza, ale wcale tego widać nie było. Wracałam człapiąc powoli, i raz po raz wycierając łzy. Chciałam porozmawiać z nim, ale jego telefon był ciągle zajęty. W końcu oddzwonił do mnie, przepraszając, bo miał dużo pracy. Chciałam się z nim zobaczyć, ale nie bardzo miał czas. Nawet nie zwrócił uwagi, że ja o tej porze powinnam być jeszcze w pracy. Wyjęłam wino z lodówki i łyk po łyku, wypiłam prawie całą butelkę. Gdy w głowie dobrze już szumiało położyłam się spać. Następnego dnia zjawił się bardzo wcześnie, właściwie tak wcześnie jak nigdy dotąd

- O której wczoraj wyszłaś z pracy? – Zapytał już w drzwiach, widocznie podenerwowany.
- Wyszłam na tyle wcześnie, aby nie spotkać jej w gabinecie. I na tyle wcześnie, aby móc ją zobaczyć na zewnątrz. Twoja żona wygląda jak laleczka – powiedziałam oskarżycielskim tonem, patrząc na niego.
- No właśnie, dlatego też, rozumiesz, nie jest łatwo jej powiedzieć o nas. Nie zrozumie – mówił z widoczną ulgą.
- Nie, nie rozumiem. Nie rozumiem dwóch rzeczy. Dlaczego ją zdradzasz, skoro tak ci się podoba, i dlaczego z powodu jej urody jest trudniej powiedzieć jej prawdę. To się kupy nie trzyma.
- Oj znowu zaczynasz, ta twoja zazdrość się nigdy nie skończy? –  Mówi podniesionym głosem, biorąc w rękę saszetkę z dokumentami i zabierając się do wyjścia.
- Moja zazdrość? To, ona jest według ciebie problemem? Moja zazdrość, a nie fakt, że ukryłeś przede mną, iż jesteś żonaty? No nie, twoja bezczelność przechodzi wszelkie granice – mówię ze złością otwierając mu drzwi
- Wynocha. Dość tej zabawy – teraz już prawie krzyczę, a moje ciało przeszywa dreszcz. Jedyne, czego chcę w tej chwili, to, aby sobie poszedł, poszedł i już nigdy nie wrócił.
- to ty chciałaś zabawy, nigdy nawet nie zapytałaś czy jestem wolny. Nie oskarżaj teraz o wszystko mnie, bo wina jest tak samo twoja jak i moja – mówi dość ostro zdenerwowany moich zachowaniem
- Poważnie?? – Teraz nawet gdybym chciała nie jestem w stanie już zatrzymać potoku słów. Ja chciałam zabawy? Ty idioto! Nie pytałam, bo nie przyszło mi do głowy, że ktoś może być bezczelny i najpierw klei się do wolnej dziewczyny, przychodzi do niej do domu, tworzy związek widoczny wobec wszystkich jej znajomych, robi plany na przyszłość, zapominając zupełnie o tym, że jest żonaty – wyrzucam jednym tchem, podczas gdy on cały czas stoi w drzwiach, jakby bojąc się odejść. Podnosi rękę, jakby chcąc przytrzymać się futryny i wtedy przypominam sobie coś. A to coś, ten obraz, te słowa, spada na mnie jak przysłowiowy grom z jasnego nieba.

- Pamiętasz jak pytałam o ślad, na twoim palcu? Pamiętasz? Pamiętasz, co mi wtedy odpowiedziałeś?? – Mówię szyderczo, ale już ostatkiem sił. Dobrze wtedy zauważyłam, że jest to ślad po obrączce, ale ty zaprzeczyłeś. I co?? Dalej śmiesz twierdzić, ze to ja jestem winna, bo nie zapytałam? – Łapię go za rękaw, a potem za dłoń, chociaż próbuje mi ją wyrwać i przed oczami widzę już tylko czarną otchłań, w której błyszczy złota cienka obrączka. Jak przez mgłę słyszę jeszcze słowa – no skoro i tak wiesz, to nie ma sensu jej ściągać i zakładać. Ostatkiem sił zatrzaskuję drzwi i wchodzę do łazienki. Mocne torsje pomagają mi uwolnić się od tego obrzydzenia, które ogarnęło mnie całą. Nie mam nawet siły płakać. Jest mi wszystko jedno. Czuję tylko wielki smutek. Zasypiam tego dnia prawie natychmiast. Ale tylko tego dnia, bo już każdy następny jest straszny. On milczy, a ja nie mogę uwierzyć, że mógł o mnie zapomnieć. Błagam go w myślach, aby się odezwał, zadzwonił, porozmawiał, ze mną. Czekam i czekam licząc kolejne mijające dni. I wtedy zostaję uderzona po raz kolejny. Spotykam ich razem jak wychodzą ze sklepu w centrum. Przez chwilę stoję jak skamieniała, nie mogąc zrobić kroku. Nie zauważył mnie jeszcze, ale ja widzę aż za dobrze jak się uśmiecha rozmawiając z nią, jak trzyma ją za rękę. Błyskawicznie podejmuję decyzję i staję im na drodze

- Dobry wieczór – mówię patrząc wymownie na niego
- Dobry wieczór – odpowiada machinalnie, próbując mnie wyminąć. Ale tomu się Ne udaje.
- Co u ciebie? Nie odzywasz się już od kilkunastu dni – mówię, nie mając najmniejszego zamiaru się już wycofać.
- Kim jest ta dziewczyna, pyta ona kierując na niego zaniepokojony wzrok
- Jestem jego kochanką, a właściwie to już byłą kochanką – odpowiadam natychmiast
- Przykro mi, że musze ci to powiedzieć, ale to nie ja ukrywałam obrączkę na palcu, tylko twój mąż, więc wina leży całkowicie po jego stronie – teraz mówię już patrząc tylko na nią i oczekując jakiejś wielkiej awantury. I tu się myliłam i to bardzo. Kładzie rękę na moich plecach, lekko popycha przed siebie, mówiąc
- Nie będziemy tak stać na chodniku i blokować przejście. Tu obok jest spokojna kawiarenka, wejdźmy i porozmawiajmy. Mówi to tylko do mnie, nie zwracając zupełnie uwagi na niego. Wchodzimy do kawiarni i siadamy przy najbardziej oddalonym stoliku, a on przychodzi i siada obok nas.
- To jest dla mnie bardzo przykre, ale skoro już się wydarzyło, to musimy o tym porozmawiać – przytakuję kiwając głową, ale coraz bardziej tracę grunt pod nogami. Teraz dopiero pomyślałam o mojej pracodawczyni. Przecież ona tam z pewnością mnie kiedyś musiała widzieć.
- Nie wiedziałaś zaczynając z nim, a teraz, kiedy już wiesz, co zamierzasz z tym zrobić? – Pada pytanie, na które wbrew logice, zupełnie nie jestem przygotowana i zupełnie nie wiem, co odpowiedzieć.
- Tak czy siak, nic tu już ode mnie nie zależy, rozstaliśmy się – mówię, przypominając sobie fakty. Czekam podświadomie na jej radość, ale nie widzę tego.
- Zbyt wiele takich przypadków widziałam, aby cieszyć się z tego i aby wierzyć, że to już się zakończyło – odpowiada wpatrując się bacznie we mnie.
- Widzisz, nawet nie potrafisz odpowiedzieć, na moje pytanie, pomimo iż jest bardzo proste – kontynuuje lekko szyderczym tonem.
- Jesteś w nim zakochana i dlatego nie jesteś gotowa zostawić tego teraz, ot tak sobie – a ja zdaję sobie sprawę, że tak właśnie jest, że to właśnie chęć walki o niego skłoniła mnie do ujawnienia się.

Ciąg dalszy wkrótce...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz