– Dziękuję, iż dałaś mi szansę. Pomieszkaj sobie ile
chcesz kochana duszyczko, czuj się najlepiej jak potrafisz – mówi radośnie,
powtarzając to często każdego dnia.
Mijają tygodnie i miesiące, dziewczyna z radością
przygląda się brzuchowi, który rośnie jak na drożdżach. Cieszy się czując
pierwsze ruchy dzieciaka. Cieszy robiąc kolejne badania, których wynik jest
bardzo zadowalający. Nie liczyła na to, że utrzyma tę ciążę tak długo, a jednak
udało się. Jedyne, czego nie odważyła się zrobić, to wejść do żadnego ze
sklepów z ciuszkami dla noworodków. W jej domu nie ma ani jednej rzeczy
przeznaczonej dla dziecka. Był taki moment, gdy miała ogromną ochotę kupić
maleńkie ciuszki. Był to dzień, kiedy do pracy przyszła żona dyrektora niosąc
pełną torbę zakupów dla nowo narodzonej wnuczki. Ogromna ilość kolorowych
fatałaszków napełniła ją radością i chęcią zrobienia takich samych zakupów.
Doszła nawet do drzwi sklepu, ale nie potrafiła ich przekroczyć. Ból, jaki
opanował ją na myśl, że pozostanie po raz kolejny tylko z ciuszkami w rękach
był nie do opanowania. Odchodziła pośpiesznie, jak najdalej od sklepu, jak
najdalej od tego widoku, który tak dobrze znała. Widoku szafy w jednym z
poprzednich mieszkań, wypełnionych maleńkimi ślicznymi ciuszkami. Widoku szafy
w pokoju dziecinnym, który przez tyle lat tylko pokojem dziecinnym nie był,
który nigdy dziecinnym szczebiotem się nie wypełnił.
Wreszcie nadchodzi wielki dzień. Ten dzień. Zaczyna
rodzić. Pierwsze bóle dopadają ją w momencie parzenia herbaty. Mąż zawozi ją
szybko na oddział i dzwoni natychmiast do Teresy. Czuje, że tamta powinna
wiedzieć. Teresa przekłada swoje spotkania i jedzie do szpitala. Kiedy tam
dociera dziecko już się urodziło.
Kiedy lekarz podaje Weronice żywego chłopca, ona pyta
czy może go przytulić. Jest jak otumaniona, szczęśliwa bardzo, ale i
przerażona, że w każdej chwili może odejść. Dziecko jest całkowicie zdrowe i
jak widać nie zabiera się do odejścia. Teresa podchodzi do niej i mówi
- Nie myśl o nim w ten sposób, bo to jest tak jakbyś
wyczekiwała, aby odszedł. Po prostu go kochaj, wyrzucając z myśli całkowicie
fakt, że może odejść – bardzo chciałaby jej powiedzieć, że to dziecko nie
odejdzie już nigdy od niej, ale wie, że na razie nie może tego zrobić, że tamta
musi jeszcze dojrzeć do nowej sytuacji.
W noc po pierwszych urodzinach syna Weronika ma sen.
Widzi dziewczynkę, całą w długich czarnych lokach, o oczach swojej ukochanej
koleżanki, siostry jednego z facetów, który tak bardzo ją zranił. Dziewczynka
uśmiecha się i mówi
– Ja też do
ciebie idę, ale nie idę sama – wtedy obok niej pojawia się chłopczyk o tak
dobrze znanym jej szelmowskim uśmiechu.
- A Adaś? Czy on już wkrótce odejdzie? – Pyta z
żalem – nie mamo, on zostanie już na zawsze, razem z nami – na tym sen się
kończy. Po obudzeniu płacze i płacze, aż do utraty tchu. Teraz jest pew, że się
zmienił. Po kilku miesiącach jej ginekolog prawie wykrzyczał jej nowinę
-
To ciąża bliźniacza – powiedział patrząc zaskoczony na nią. Ona po prostu się
uśmiechnęła, mówiąc – parka tym razem.
Przy porodzie lekarz wydaje okrzyk zdumienia,
patrząc na maleńką, silną dziewczynkę o urodzie Azjatki, której właśnie odciął
pępowinę. Matka jednak nie dziwi się wcale. Pamięta obraz, który widziała
podczas hipnozy i potem po raz drugi w śnie.
-Witaj Asako, witaj w domu – mówi z radością patrząc
na swoją przyjaciółkę z innego życia. Czuje, że teraz też będą jak papużki nierozłączki,
bez względu na to iż dzieli je duża różnica wieku. Niemowlę śmieje się głośno,
ale tak jak śmieją się dzieci kilkumiesięczne, co wszystkich wprawia w
niesamowite osłupienie. Po chwili każdy obecny na sali myśli, że pewnie się
przesłyszał. Wraca z bliźniakami do domu, gdzie czeka na nie Adaś, który już
jest na tyle duży, aby móc cieszyć się rodzeństwem. Stara się nawet pomagać, co
wygląda niesamowicie zabawnie, kiedy to ciągnie matkę natychmiast do bliźniaków
jak tylko zobaczy, że któreś z nich się obudziło.
Cała trójka rośnie jak na drożdżach bawiąc się w
cudownej harmonii. Adaś pomaga jej w tak wielu chwilach przy bliźniakach, że
często w rozmowie z mężem nazywają go aniołem stróżem całej rodziny. Asako,
jest tą jedyną z całej trójki, która najwięcej domaga się jej towarzystwa.
Trzymając córkę w ramionach kilkakrotnie przenosi się myślami do innego czasu,
do czasu, kiedy tamta tuliła ją w ramionach, gładząc jej włosy i szepcząc słowa
ukojenia. Z tym wspomnieniem nadchodzi jednak zawsze ogromny ból i bezsilność
wynikająca z niemożliwości zmienienia czegokolwiek. Stara się więc nie myśleć o
tym, skoro los dał jej nową szansę.
Najmniej kłopotu sprawia jej młodszy syn, którego płaczu nie słyszała ani jednego razu. Zawsze wita ją uśmiechem i z radością wyciąga do niej rączki. Któregoś dnia, gdy pogoda przez kilka dni nie pozwalała im wyjść na spacer, Adaś i Asako pomimo iż bawili się w miarę spokojnie, wykazywali rozdrażnienie. Co i rusz któreś podchodziło do drzwi patrząc ze smutkiem na matkę, która cierpliwie tłumaczyła im, że nie mogą wyjść. Zabierała je w stronę okna pokazując strugi padającego deszczu. Jedynym, który nie marudził, był mały. Patrząc na niego spokojnie bawiącego się w kąciku pomyślała ze strachem, że może jest z nim coś nie tak. Po rozmowie z mężem udali się z nim na szczegółowe badania. Lekarz jednak nie stwierdził żadnego, najmniejszego problemu. Lęk matki jednak nie ucichł. Wydawało się jej bardzo dziwne, że dziecko jest tak bardzo spokojne. Któregoś dnia, leżąc obok niego i rozmyślając o tym, poczuła jego rączkę na swojej twarzy. Spojrzała na niego i wtedy wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Zamiast buzi małego zobaczyła twarz brata Asako. Mężczyzny, który z premedytacją rozkochał ją w sobie, a potem rzucił śmiejąc się z jej naiwności. Kiedy zaskoczona obrazem wróciła do rzeczywistości, zobaczyła na twarzy małego dwie duże toczące się łzy. Zrozumiała, dlaczego mały jest tak spokojny. Przestała martwić się o to, że jest chory. Ta krótka chwila, migawka z przeszłości pomogła jej zrozumieć, że wtedy nie tylko ona popełniała błędy. Los dał nie tylko jej szansę odkupienia win. Dał szansę też jemu.
- No dobrze, ale Asako? Przecież ona nie zrobiła mi
nic złego. Dlaczego akurat wybrała mnie? – zastanawiała się w skupieniu, kiedy
dzieci już spały.
Ta myśl dręczyła ją przez kilka dni. Odpowiedź
przyszła znienacka. Kiedy dzieci już spały, usiadła obok męża, aby obejrzeć
film, który właśnie przyniósł z wypożyczalni. Bohaterką była dziewczyna, która
została zdradzona nie tylko przez męża, ale i przez swoją najlepszą
przyjaciółkę. Patrząc na ekran i słuchając oskarżeń płynących z ust oszukanej,
zobaczyła przed sobą inny obraz, który stopniowo stawał się coraz wyraźniejszy.
- Powinnaś go przekonać, to Twój brat, posłucha Cię.
Zrób to dla mnie, błagam Cię – krzyczy nad głową Asako, która spuszcza smutno
wzrok płacząc razem z nią.
- Jesteś taka sama jak on, skoro nie chcesz mi
pomóc. Ja go kocham, rozumiesz, on musi ze mną być. Zrób coś, bo się zabije.
Nie mogę żyć bez niego, nie mogę. Musi do mnie wrócić. Zrób coś, na miłość
Boską, zrób wreszcie coś – wspomnienie urywa się, gdy czuje na ramionach rękę
męża.
- Kochanie, co się stało, dlaczego płaczesz? Cała
drżysz – mówi zatrzymując film.
- Ten film pomógł mi zrozumieć, dlaczego wróciła do
mnie Asako – mówi dalej szlochając. Ja tę dziewczynę umęczyłam wtedy
pretensjami i żalami. Obarczyłam ją całą odpowiedzialnością za głupotę moją i
jej brata – mówi ze smutkiem.
- Wtedy na hipnozie widziałam jak ze smutkiem
odrzuca oświadczyny chłopaka i wyjeżdża razem ze mną. Poświęciła swoje życie,
aby pomóc mnie otrząsnąć się z tej miłości. Czuła się winna i resztę życia
spędziła u mego boku pocieszając mnie po każdym nieudanym związku – wyrzuca z
siebie wstrząśnięta do głębi.
- Czyli teraz Ty masz wobec niej zobowiązanie –
dochodzi do wniosku jej mąż.
- Tak, teraz ja powinnam się zrewanżować – mówi z
uśmiechem, ale już w następnej chwili ogarnia ją panika.
- Czy to znaczy, że ona będzie miała trudne
życie? Czy tak jak ja będzie przeżywała
miłosne zawody? – pyta z lękiem, chociaż wie, że mąż nie potrafi dać jej na to
odpowiedzi.
- Są rzeczy, na które nie mamy wpływu, wiesz o tym.
Skoro jednak wybrała Ciebie, a Ty wiesz tak dużo, to z pewnością potrafisz jej
pomóc – stara się ją pocieszyć
- Tak, masz rację – odpowiada ze smutkiem, a jej
myśli wybiegają naprzód. Myśli o tym, że już od najmłodszych lat musi
przygotować córkę do pokonywania trudności.
Po kilku dniach rozmawia o tym z Teresą, podczas gdy
dzieciaki baraszkują na balkonie.
- Czy będę mogła być wtedy przy niej? Czy los
pozwoli mi do końca wypełnić to, co powinnam? – Pyta wpatrując się w nią
- Wystarczy, że będziesz pamiętać, że masz wobec
niej zobowiązanie – tłumaczy z uśmiechem.
- To dobrze, będę pamiętać, zawsze będę pamiętać – odpowiada
uspokojona.
- Pamiętając o tym, zawsze będziesz mogła wrócić,
gdziekolwiek będziesz – dodaje jeszcze spuszczając głowę, aby nie zauważyła
smutku w jej oczach.
Wieczorem, stojąc przed lustrem w łazience smutno
się uśmiecha. Jest pewna, iż Weronice uda się osiągnąć cel. To, co widziała
siedząc z nią na balkonie na małą chwilę odebrało jej siły. Nie była w stanie i
nie czuła potrzeby powiedzenia jej o tym, ale widziała ją w śpiączce, a jej
ciało potrzaskane na kawałeczki. Na podstawie wyglądu jej starszego syna, który
stał obok mogła ocenić, kiedy mniej więcej się to wydarzy. Na szczęście miała
dużo czasu, aby przygotować ją do tego i nie miało sensu martwić ją tym już od
teraz. Wychodząc z łazienki starała się upchnąć ten temat gdzieś w zakamarki,
ale niezbyt się jej to udało gdyż pojawiło się pytanie o rolę Adasia w tym
wszystkim. Adasia i męża Weroniki.
Usiadła przy stoliku i korzystając z tego, iż
telefony nie dzwoniły wyjęła talię z prośbą o pomoc w tej kwestii. O ile na
męża karty nie wskazywały żadnych karmicznych zobowiązań, o tyle w odpowiedzi
na rolę Adasia podały ciekawą odpowiedź. Z jednej strony wskazywały na jego
powiązania z zielarstwem, lecznictwem, pomaganiem ludziom, z dużą serdecznością
do ludzi, a drugiej pokazywały ciężką czarną mgłę na jego drodze.
Zasypiając, przekazywała swej podświadomości
polecenia nakierowania jej na odpowiednią odpowiedź. W jej śnie niejednokrotnie
przewijał się znachor robiący różne mikstury i składający kości. Samo dobro.
Obudziła się więc lekko rozdrażniona nie mogąc
zrozumieć dalej sedna sprawy.
Minęło kilka dni i pomimo iż myślała o tym temacie
intensywnie, żadne rozwiązanie nie pojawiło się. Podczas swojej kilkuminutowej
południowej drzemki zobaczyła siebie przeglądającą stary egzemplarz czasopisma
„Wróżka”. Wstała i poszła poszukać tego numeru w stercie gazet odłożonej w
sypialni. Otwierała wszystkie w połowie, bo tam dokładnie widziała ten artykuł,
który wzbogacony był o obraz rąk ucierających drewnianą pałką zioła w małej
miseczce. Znalazła go dokładnie takim, jaki widziała w śnie. Spojrzała na
okładkę, czasopismo było sprzed dobrych kilkunastu lat, aż dziw, że go nie
wyrzuciła podczas przeprowadzek.
Autorka bardzo ciepło opisywała rozmowę z uczynnym
starym zielarzem, którego poznała nad polskimi jeziorami. Opisywała swoje
zaskoczenie na jego nagłą agresję, która narodziła się po zadaniu pytania
odnośnie kobiet, które wpadły w tarapaty.
- Nie jestem od tego, już nie – ostro odpowiedział
zielarz – kiedyś się tym parałem tak jak nauczył mnie ojciec, teraz nie chcę
już pomagać w takich kłopotach – odłożyła gazetę , mając już odpowiedź na swoje
pytanie.
- Właściwie powinnam się była tego domyśleć –
powiedziała na głos. Adaś nie miał więc żadnego związku z Weroniką, miał jednak
z innymi kobietami, które usuwały ciąże. Między nimi była więc innego rodzaju
więź. Teraz już rozumiała, skąd tak łatwo przychodziło mu opiekowanie się
rodzeństwem, pomimo iż sam był jeszcze dzieckiem i opieki wymagał.
- Mój Adaś to stara i doświadczona dusza – mówiła
jej kilka razy Weronika i miała całkowitą rację.
Teraz wstąpiła w nią dodatkowa otucha. Jego obecność
i siła umysłu pomoże Weronice otrząsnąć się po wyjściu ze śpiączki, a jego
lecznicze zdolności, które z pewnością się objawią, pomogą uleczyć jej ciało.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz