czwartek, 20 marca 2014

"ONE DWIE" - część 1-sza



           
 Długie jasne włosy opadają delikatnie na ramiona. Piękne zielone oczy w ciemnej oprawie rzęs patrzą smutno na mnie.

- Mam tyle pytań, tyle pytań, iż nie wiem, od czego zacząć. A najgorsze jest to, że tak naprawdę, w głębi serca znam odpowiedź na te wszystkie pytania. Bardzo jednak potrzebuję rozmowy. Potrzebuję porozmawiać z kimś, kto spojrzy na to wszystko z boku, jako osoba trzecia. Potrzebuję porozmawiać z kimś, kto ma odwagę powiedzieć dokładnie to, co myśli. A wiem, że ty masz tę odwagę. Nie wiem, czy pamiętasz, ale byłam już u ciebie kilka lat temu, prawie dziewięć. Byłam wtedy młodą rozmarzoną trzpiotką, bujającą w obłokach. Podobała mi się rozmowa z tobą. Już na samym wstępie spodobał mi się fakt, iż pozwoliłaś mi mówić do siebie po imieniu, pomimo dużej różnicy wieku i nie tylko wieku – radosny, wręcz szelmowski uśmiech rozjaśnia twarz dziewczyny. Przesuwam ręką po talii kart, rozkładając ją w wachlarz. Wyciągam jedną z nich i pytam




- Wtedy, przed laty przyszłaś do mnie, bo akurat poznałaś kogoś, kto był żonaty, tak?
- A wiec jednak pamiętasz mnie? –  Jest wyraźnie zaskoczona.
- Nie dokładnie tak pamiętam, jak myślisz. Gdzieś, w zakamarkach mojej pamięci jest to nasze spotkanie, ale teraz to karta pomogła mi odtworzyć naszą pierwszą rozmowę. Pozwalam mojej intuicji „brodzić’ swobodnie po temacie i wsłuchując się w siebie, kontynuuję
- Byłaś wtedy też zupełnie inna. I wewnętrznie i zewnętrznie. Chyba byłaś mocno okrągła w stosunku do tego, co widzę teraz. Kolor włosów też był zupełnie inny. Był… płomienny? – Pytam, gdyż jakoś nie do końca jestem pewna, wrażenia, jakie odbieram z przeszłości – coś między czerwienią i wiśnią, bo przypominam sobie swoją myśl, że kolor ten dokładnie określał twoją wtedy buńczuczność.
- Tak, dokładnie taki kolor włosów miałam wtedy i takie właśnie nastawienie. Uważałam, że cały świat należy do mnie, że to ja właśnie mam rację i prawo do tego, by robić to, co chcę. Przyszłam do ciebie, abyś mi powiedziała, ile czasu potrwa zanim on odejdzie od żony i ożeni się ze mną. O ironio – mówiąc to smutno patrzy przed siebie.
- Byłam taka pewna siebie. Do dziś pamiętam ogromne zdziwienie, gdy usłyszałam twoje słowa. Pamiętam to ogromne przerażenie, jakie narastało we mnie z każdą odkrytą kartą. Nie rozumiałam ich, ale i tak ukazujące się obrazki przemawiały do mojej wyobraźni. I uświadamiały mi, że to nie jest wcale tak jak ja myślę. Rozmawiałaś wtedy ze mną długo, bardzo długo. O wiele dłużej niż powinno trwać spotkanie. Broniłam się, nie chciałam wierzyć w to, co mówisz.
- Teraz nie chcesz uwierzyć w to, co ci mówią karty, nie chcesz słuchać słów, które wypowiadają moje usta, ale kiedy wrócisz do domu i ochłoniesz, te moje słowa będą brzmieć ci w uszach i w sercu. Nie nalegam, abyś zrobiła to, co ci radzą karty, ale proszę, abyś wzięła to pod uwagę – mówiłaś a ja starałam się zachować spokój i nie zrobić ci awantury.
- Przepraszam za tę moją złość wtedy – mówi Ewelina patrząc mi ciepło w oczy – przepraszam, bo wiem, że ty ją czułaś. Nie gniewaj się, ale wtedy wyzywałam na ciebie w duchu, bo przyszłam po super fajną wróżbę, a ty miałaś dla mnie tylko złe rzeczy.
- Rozumiem to doskonale, nie musisz ani się tłumaczyć, ani czuć się źle z tego powodu – gładzę ją po ręce, starając się dodać jej otuchy – marna byłaby ze mnie wróżka, gdybym tego wszystkiego nie rozumiała. To zrozumiałe, że twoja reakcja była właśnie taka. Wszystkie tak reagujemy, bo „na uczucia nie ma mądrych”. Nieważne, ile która ma lat i jaki zawód. Gdy taka sytuacja dopada po raz pierwszy, każda „głupieje”.
- Wiesz Krysiu, chciałabym do tamtej rozmowy jeszcze raz wrócić, a dopiero potem przejść do tego, co teraz dzieje się u mnie w moim życiu – mówi, a ja pochylam głowę potakującym geście.
-Pozwól jednak, że zanim zacznę wspominać, zapalę sobie na balkonie – mówiąc to wychodzi na balkon, a ja wodzę ręką po rozłożonej talii kart. Nie odkrywając żadnej już wiem, że teraz role się odwróciły. Jest mi smutno, bardzo smutno i już rozumiem znaczenie świeżego „znaczka „na palcu po obrączce. Obrączce, która legalnie jeszcze się jej należy.
                - Muszę zrobić coś jeszcze – mówi wracając do stołu. Otwiera torebkę i chowając paczkę papierosów, wyciąga równocześnie coś, co przez chwilę trzyma ukryte w dłoni. Z oczu łzy płyną już teraz strumieniem, a trzęsące się ręce przez chwilę nakładają się jedna na drugą. Gdy siada, na prawej ręce, nie ma już śladu po obrączce.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...



2 komentarze: