sobota, 2 kwietnia 2016

Bajka o sąsiadkach.

Kolejny dzień. Nie dla wszystkich zwyczajny. Jagoda siada przed komputerem, by podzielić się smutkiem. Musi gdzieś dać upust swej niemocy, bo oszaleje. Pojawia się na forum, gdzie większość osób już ją zna. Z wieloma spotkała się w parku, ich domach, swoim domu. To są, tak jak ona, rodzice dzieci niepełnosprawnych.

- Pomóżcie- prosi- pomóżcie bo za chwilę stanę się terrorystką i rzucę bombę na sąsiadkę.

- Oo- mocno. Co się stało? Mów zaraz - odzywa się natychmiast obecna  koleżanek.

- Jeszcze nie wiem o co chodzi, ale się do rzucania przyłączam. Mogę sobie wyobrazić. Tez mam "kochaną" sąsiadkę- dodaje ktoś z forumowiczów.

- Odkąd się wprowadziła obok, czyli od kilku lat, nie daje mi żyć. Ona wie, że nie umiem zabawiać dziecka. Ona wie, że nie dbam o rehabilitację. Ona wie, że nie powinnam wychodzić nawet raz w miesiącu. Ona wie, że "takie dziecko " to kara Boska i trzeba tę karę wypełniać jak należy- pisze przez łzy Jagoda 

- Słuchajcie. Mam pomysł- odzywa się mężczyzna, który jest na forum stosunkowo niedawno. Czytam wasze wpisy dziewczyny, mało się udzielam, nie jestem ojcem dziecka niepełnosprawnego, ale miałem brata.Wprawdzie to było dawno temu, ale rozumiem co to znaczy, mieć w domu dziecko wymagające stałej troski.


              Rozmowy i ustalenia trwają, ale po chwili przenoszą się już na drogę telefoniczną. Powód- brak czasu na siedzenie przed komputerem. Łatwiej rozmawiać przez telefon i mieć dzieciaka na oku równocześnie.

Mija kilka dni.
Pod rząd domków jednorodzinnych podjeżdża samochód z napisem TV. Z samochodu wychodzą  trzy osoby. Powoli rozwijają kable. Coś tam poprawiają, coś ustawiają. Nie śpieszą się. Muszą dać gospodyni czas na podjęcie decyzji. Nie powinno to trwać długo, bo całą rodzina jest w pracy, więc nikt jej nie zatrzyma.
Jest, a jakże. Z miotłą w ręce. Trzeba posprzątać podwórko. Powód do pokazania się  musi być. A jakże. Dbać o czystość trzeba. Ludzie z TV niczego nie podejrzewają. Gdzieżby śmieli.

- Dzień dobry pani- podchodzi mężczyzna trzymając opuszczony w dół mikrofon. Za nim kroczy pomocnik z małą kamerą na ramieniu.

- Dzień dobry, a cóż to telewizję sprowadza w nasze skromne progi- pani natychmiast wciela się w rolę pytającego. 

- Gromadzimy materiał do nowego programu. Interesuje nas życie rodzin z takich osiedli jak to właśnie. Bo niby jest tutaj łatwiej niż w bloku, bo nikt nad głową nie hałasuje, ale czy na pewno? - mężczyzna zawiesza głos, czekając na reakcję.

- Oj proszę pana, gdzie tam łatwiej. No, może na innych osiedlach jest i spokój, ale my tu proszę pana spokoju nie mamy- odpowiada natychmiast gospodyni zerkając na kamerę i poprawiając włosy.

- Czy zgodziłaby się pani nam o tym opowiedzieć do kamery? Czuję, że pani potrafi cudownie opowiadać. Widzowie będą zachwyceni- pan z mikrofonem puszcza oko.

- Tak oczywiście. Mam tyle do opowiedzenia- uśmiecha się znowu do kamery.

- Czyli zgadza się pani, abyśmy nagrywali rozmowę, tak ? - pyta już przy włączonej kamerze. 

- Tak, tak oczywiście. Chętnie opowiem. Proszę. Usiądziemy sobie tutaj, jest piękna pogoda. Tylko będę mówić ciszej, żeby sąsiadka nie słyszała- konspiracyjnie zniża głos. 

                Pani jest tak chętna do opowiedzenia o tym ile się nadenerwuje przez tę nie umiejącą sobie poradzić sąsiadkę, że nawet naprowadzać na temat jej nie trzeba.

- Panie, ona nic nie potraf. Tylko by latała z koleżankami. Dziecka nie pilnuje. Tylko patrzy kiedy mąż wróci i zaraz ucieka. Dziecko po nocach płacze. Nic się nim nie zajmują. On taki sam. Nie umie. Powinni ćwiczyć z nim. Tak się nie zostawia dziecka. Kara Boża w nich uderzyła, to trzeba się ugiąć i robić wszystko co możliwe. Taka kara nie przychodzi tak za nic, proszę pana. Już ja swoje wiem- mówi patrząc ze złością w stronę sąsiedniego domu.

- Może ta pani jeździ do pracy, gdy mąż wraca Ciężko żyć rodzinom niepełnosprawnym z jednej pensji.

- A co też pan mówi. Ona i praca. Nie wierzę, chociaż kiedyś tym próbowała zamydlić mi oczy. Co takie dziecko potrzebuje? Nic wiele, tylko troski i miłości.  żeby matka przy nim była, a nie ojca zostawiała. 

- O widzę, że bardzo dobrze się pani orientuje w temacie. Widać, że zna się pani na rzeczy. Zadziwia mnie pani, bo ja myślałem, że to naprawdę, tak jak oni mówią, ci rodzice znaczy się- kontynuuje pan trzymający mikrofon.

- Bzdura. Na takie dziecko nie trzeba żądać forsy od państwa. Trzeba z nim być, a wtedy i grzeczne będzie i zdrowsze będzie. Ja tam swoje wiem- twierdzi z uporem.

- Czyli gdyby panią poproszono o radę, o pomoc, to umiałaby pani się zająć takim dzieckiem niepełnosprawnym, prawda? - kontynuuje, pokazując zachwyt pan.

- Oczywiście, że tak. Swoje dziecko wychowałam. Wiem co to znaczy.

- Pani też ma chore dziecko?- pyta zaskoczony 

- Oczywiście że nie- odpowiada z oburzeniem- mnie Bóg, nie musiał za nic karać- dodaje wyniośle.

- A czy zechciałaby pani pokazać kilku matkom, jak powinny zająć się swoimi dziećmi? Pani tak bardzo by im pomogła swoją wiedzą i doświadczeniem?- wkracza do akcji szybko pan z kamerą, czując, że jego kolega zaraz wybuchnie.

- Tak, oczywiście, zgadzam się. Rozumiem, że ktoś musi je w końcu nauczyć. 

- I nauczy je pani przy okazji, jak utrzymać takie dziecko, bez wielkich kosztów, prawda?- przymila się pan, który już odzyskał głos.

- Czy zechciałaby mnie pani poczęstować szklanką wody?- pyta kamerzysta, a  gospodyni natychmiast się podrywa. Pan z mikrofonem wchodzi za nią kontynuując zadawanie pytań. 

- A czy nie boi się pani zbyt wielu obowiązków? Bo wie pani, te matki to tak szybko nie zrozumieją chyba. I trzeba będzie im to dość długo pokazywać.

- Tak, tak rozumiem, oczywiście- mówi wychodząc już znowu na podwórko. Staje zaskoczona widząc kobietę z dzieckiem stojącą obok chłopaka z kamerą.

- Dzień dobry pani. Panowie poinformowali mnie, że jest pani taką wspaniałą osobą. I zgodziła się pani, zaopiekować się moim synkiem. Ja jestem już tak zmęczona i już brak mi pomysłów, a pani to skarbnica wiedzy.

- Dzień dobry- odpowiada wyraźnie zaskoczona.

- To jest mój syn Jacek. Posiedzimy razem, żeby się trochę do pani przyzwyczaił, a pani do niego. Tak bardzo się cieszę, że spotkałam na swojej drodze, kogoś takiego ja pani. Nikt lepiej od pani, nie potrafi nauczyć mojego Jacusia lepiej funkcjonować. Proszę tutaj podpisać, to co mówiła nam pani przed chwilą. Że zgadza się pani na udział,że pomoże nam pani- mówi dziewczyna podsuwając jej do podpisania kartkę papieru. 

- Oczywiście będzie za to nagroda- dodaje widząc jej wahania.
Kobieta podpisuje uśmiechając się niepewnie, bo kilkuletnie dziecko siedzące na wózku zaczyna wydawać dziwne dźwięki. 

-Co ono robi, dlaczego tak...tak, no taki dźwięk wydaje?- mówi patrząc na matkę. 

-On tak zawsze, gdy jest głodny. Ja już muszę iść. Tutaj ma pani pampersy. Wystarczą na dziś. Jutro to już pani sobie wszystko zorganizuje. A tu jest jego jedzenie. Proszę pamiętać, że on je wszystko, ale tylko zmiksowane. W tej torbie znajdzie pani jego rzeczy do przebrania. Do wieczora, kolega przywiezie do pani jego łóżeczko.

- Jak to do wieczora? Co mi pani tu opowiada?- już mocno podniesionym głosem woła kobieta

- Zgodziła się pani na danie lekcji życia niezaradnym matkom. My daliśmy pani szansę na pokazanie się z jak najlepszej strony. Mama Jacka musi iść do szpitala na zabieg. Dlatego też mały zostaje u państwa. 

- Ale ja nie mogę, ja, ja...

- Proszę się nie martwić. Z pewnością da sobie pani świetnie radę. I nauczy go wielu rzeczy. Jesteśmy z pani dumni. Pożegnamy się już, ale będziemy panią odwiedzać. Taki wymóg nowego programu. Musimy być na bieżąco-  to mówiąc szybko zbierają się do odejścia.
 Mały zaczyna się śmiać, śliniąc się przy tym, co wywołuje widoczne obrzydzenie na jej twarzy. Kamerzysta pociąga mocno kobietę w stronę samochodu. 

- Wytrzymaj. Wszystko będziemy monitorować. Jackowi nie stanie się nic złego- mówi już w samochodzie. Odjeżdżają z piskiem opon, bo widzą prawie pędzącą w ich stronę kobietę.
Parkują za skrzyżowaniem obok, cały czas obserwując obraz z kamery. 
Nie podoba im się. Bardzo się im nie podoba. 

-Wracamy po niego?- pyta chłopak?
- Nie. Wytrzymam. Dopóki to są tylko słowa wytrzymam.

Zapada wieczór. Pod dom podjeżdża samochód osobowy. Mężczyzna wynosi części łóżeczka i kieruje się z nimi do środka. 

- Panie,coś pan, oszalał?- atakuje go gospodarz. Proszę natychmiast wziąć tego dzieciaka stąd.
- Nie mogę. Przepraszam. Pana żona zobowiązała się do sprawowania opieki nad nim

- Co takiego? O czym on mówi?  -kieruje się w stronę żony, bynajmniej nie z radością na twarzy
- Pana żona stwierdziła publicznie, biorąc udział w naszym programie, że zajmie się za darmo tym dzieckiem i udowodni wszystkim matkom, że nie trzeba wcale wielkich pieniędzy na to. Obiecała też ćwiczyć z nim. Generalnie obiecała nam dużo rzeczy tutaj pokazać. Wszystko mamy nagrane. Widzowie są zachwyceni postawą pana żony. Dziecko zostaje z wami kilka tygodni, a może i dłużej. Jego matka zupełnie sobie z nim nie radzi- kończy konspiracyjnym szeptem skierowanym w stronę gospodarza. 

Solidna pięść ląduje na twarzy kobiety. Aż się zatoczyła. Nikt nawet nie drgnął. Mały będący w pokoju obok, zaczyna krzyczeć. 
- Proszę coś zrobić. On nie może tak krzyczeć, bo mu przepuklina się odnowi. Pani obiecała być przy nim na każdym kroku- mówi oskarżycielsko mężczyzna- on zrobił kupę. Dlaczego zostawia go pani w takim brudnym pampersie? - zwraca się do kobiety.

Mężczyzna wychodzi, zdążywszy ustawić od nowa kamerę.
W samochodzie wyłamują palce ze zdenerwowania obserwując akcję w domu. Mija zaledwie pół godziny

- Wchodzimy- samochód rusza i w ciągu kilku minut są na podwórku.


- I co nam pani teraz powie na temat swego doświadczenia?- pyta, nie kryjąc już ironii mężczyzna z mikrofonem, podczas gdy matka z pomocą kolegi przebiera dziecko i mocno przytula go do siebie. Mały się stopniowo uspokaja. 

- Wygląda pani na bardzo zmęczoną. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Jest pani przecież doświadczoną kobietą, chciała pani uczyć innych, a tu po kilku zaledwie godzinach, ma pani tak zbolałą minę. 
- Proszę natychmiast opuścić mój dom. Dzwonię na policję- rozkazującym tonem mówi gospodarz trzymając w ręce komórkę. 
-Oszczędzę panu tego kłopotu- odzywa się milczący dotąd mężczyzna- proszę, oto moja legitymacja- trzyma ją tak długo, aż tamten odrywa od niej oczy.

- Co tu się do cholery dzieje. Co to za napad? Co to ma znaczyć?- mota się zdezorientowany.

- A my pytamy o to samo pana żonę. Co to ma znaczyć? - Na tablecie rozpoczyna się film. 

- A teraz to, żeby pan dokładniej zrozumiał o co chodzi - mówi po kilkunastu minutach- proszę spojrzeć od czego się to wszystko zaczęło.

- Ty, ty chciałaś uczyć inne kobiety wychowywać dzieci? Ty, która nigdy nie usiadłaś żeby ze  mną porozmawiać, bo ważniejsze było szpiegowanie ludzi przez okno? Ty umiesz? Ty potrafisz, ty wiesz? - głośny śmiech milczącej do tej pory nastolatki roznosi się echem po osiedlu. 

- To nie może się ukazać w telewizji- szepcze ledwie dosłyszalnie kobieta.

- Słuchajcie, nie wiem jak wam taki pomysł wpadł do głowy, ale zapewniam was, że jeżeli wy tego nie udostępnicie, to ja to zrobię- śmieje się znowu dziewczyna.
- Nareszcie ktoś cię rozgryzł i ma na to dowód. Szkoda, że ja nie nagrywałam twoich metod wychowawczych. Ale bym forsy zarobiła na tym. Ale nigdy nie jest za późno.W końcu mam cie na co dzień. Tuż obok - mówi puszczając oko do zgromadzonych osób.


Był sobie las
a w lesie zamek stał
a w zamku żył król, co córkę miał.
Razu pewnego macocha się przyplątała
co króla dla siebie, tylko mieć chciała
Jabłkiem zatrutym dziecko poczęstowała
Z wielkiej mądrości, ruchów dziecka nie śledziła
wiedzieć nie mogła, że mała jabłka zamieniła.
Chętnie do ust jabłko podnosi
gdy dziewczynka ją o to prosi
i widzi siebie przerażoną
Zdechła szansa by być żoną.
Zdechła szansa, zdechłam ja
choleraaaaaaa







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz